Ale cóż to za kwiaciarnia! Pachnące róże, tulipany w wielu odcieniach, okazałe piwonie. Wszystkie tak piękne, że nie wiadomo, co wybrać. Wzrok rozbiegany, nie chce się wychodzić. Tak samo ma czytelnik, gdy trafi na dobrze złożony tekst.
Co w tym wypadku znaczy „dobrze”? I czym są kwiatki w odniesieniu do tekstu? I nie, nie mam na myśli błędów, takie bukiety są od razu do wyrzucenia. Na potrzeby tego szpuntu są nimi śródtytuły, tak potrzebne w każdym dłuższym materiale. Świadomie bądź nie sami wychwytujemy je na stronie, ponieważ się wyróżniają, są często zaznaczone graficznie, np. pogrubione. Często zanim przeczytamy całość, przeskakujemy między śródtytułami – próbujemy wyczuć, czy mamy ochotę na więcej, czy autor potrafi wciągnąć nas do swojego świata, czy jest tam coś, co nas interesuje.
Wtem harcerz idzie z wolna…
Nie wiem, jak wysoki był ów mężczyzna z lilijką, ale wszyscy pamiętamy, że to maleńka, dostrzeżona podczas spaceru stokrotka stała się obiektem jego zainteresowania i westchnień. Nie wielki słonecznik na wysokości nosa. Zatem i my idźmy tą drogą. Śródtytuły mogą być małe, a raczej krótkie, to może być nawet jedno słowo. Liczy się treść, nasz pomysł. Mają intrygować, ale jednocześnie nawiązywać do tematu. Bawić albo zupełnie odwrotnie – uderzać w poważne tony. Mogą się zaczynać przed jednym akapitem, a kończyć przed kolejnym. Ciekawie jest też, gdy są dłuższe i w formie pytania. Każdy sposób na wciągnięcie w zabawę zwaną czytaniem jest dobry. Najważniejsze, by był w tym jakiś zamysł. Z puzzlami z innego pudełka całość będzie wyglądała pokracznie.