„Mogę zapewnić, że Novarro ma bujną czuprynę. To nędzna potwarz, że Novarro jest łysy. Efekt ten osiągnięto sztucznie. Ta sprawa musi być wyjaśniona!” – taki pełen oburzenia list napisał czytelnik, i to zza oceanu, po tym, jak zobaczył na łamach tygodnika „Kino” meksykańskiego aktora pozbawionego czupryny. Odpowiedź redaktorów była krótka: „Istotnie, sprawę wyjaśniono w dwu słowach, ustalone w Ameryce nieznanych: prima aprilis”.

Zespół „Kina” z gwiazdami poczynał sobie śmiało, publikował co i lepsze plotki, mnożył domysły, zmieniał wizerunek. Warunek był jeden: publikacja musiała być 1 kwietnia, bo tylko w ten dzień można było liczyć na to, że odbiorcy nie wezmą sobie wszystkiego na poważnie (no, może większość odbiorców). Ciekawych innych żartów, satyr i mistyfikacji odsyłam do archiwalnych numerów, dostępnych w wersji cyfrowej[1]. Historia z oburzonym czytelnikiem ma już blisko sto lat!

Dlaczego opowieści dotyczących prima aprilis zaczęłam szukać na pożółkłych stronach? Bo znajduję tam takie primaaprilisowe smaczki: „Zwyczaj posyłania po przedmioty niemożliwe lub nieistniejące powszechnym jest prawie u wszystkich narodów europejskich […]. W Paryżu i w Wyższej Bretanji posyłają po ćwierćfunta jajka koguciego, sznur do związania wiatru, kij o jednym końcu. […] W Belgji po nasienie igieł, koło kwadratowe, siekierę o trzech ostrzach. W okolicach Liège pragną kupić – cierpliwości małżeńskiej. Prócz powyższych, zwykłych i niezmiennie powtarzających się żartów, spotykamy nieraz nowe, wymownie świadczące o dowcipie ich autorów.

Tak np. w Anglji pewien dowcipny redaktor ogłosił d. 31-go marca r. 1846-go w dzienniku swoim, że w dniu następnym otwarta będzie w jednej z sal miejskich wystawa osłów. W dniu oznaczonym tłumy ciekawych śpieszyły oglądać oryginalną wystawę, aby nie znalazłszy jej, zapóźno przekonały się, że w tym razie rolę osłów odegrały same”.

To z numeru 91 „Kurjera Warszawskiego”, wydanego w 1893 r. Czy w czasach, kiedy jakieś wydarzenie w mig staje się memem, prima aprilis ma jeszcze rację bytu? Potrzebna nam jest jeszcze dodatkowa porcja żartów 1 kwietnia? Nie wiem. Z sentymentem wspominam za to czas sprzed mediów społecznościowych, kiedy do mojej mamy zapukał mąż jej koleżanki. Stanął w przedpokoju, naprężył mięśnie, dumnie wypiął klatę i zapytał: „To co, pani Marylo, przestawiamy tę szafę?” Wystarczyło jedno spojrzenie mojej mamy, by zdał sobie sprawę, że żona wkręciła go bez mrugnięcia okiem i że tego wieczoru wszystkie meble pozostaną na swoim miejscu.


[1] mbc.cyfrowemazowsze.pl/dlibra/results?q=Kino&action=SimpleSearchAction&type=-6&p=0&qf1=root_id:6446&qf2=Type:czasopismo [dostęp: 13.03.2025].

Zainteresowany współpracą? Porozmawiajmy o projekcie.