Żyjemy w dobie coraz częstszego doceniania rzeczy z przeszłości. Styl vintage ma się świetnie i stawia na niego coraz więcej osób. Muzycy wypuszczają nowe albumy również na płytach winylowych, czy nawet na kasetach. Czołowi reżyserowie, tacy jak Christopher Nolan, kręcą swoje wielkie hity kinowe na taśmie. Podobnie jest z aparatami analogowymi – wybiera je coraz więcej osób.

Analogowy fotograf przykłada o wiele większą wagę do robienia zdjęć. Na jednej rolce może ich wykonać maksymalnie 36, dlatego musi szanować każdy kadr. Zanim zobaczy efekt swojej pracy, rolka filmu musi zostać wywołana i zeskanowana. Daje to o wiele większą radość z tworzenia, bo do samego końca nie wiadomo, jak wyszły zdjęcia. Nie wspominając o tym, że takie zdjęcia mają o wiele bardziej złożony charakter. Potrafią się pięknie rozmazać, pierwsze skrzypce gra ziarno, a kolory zachwycają. Z własnej perspektywy wiem, że zrobienie zdjęcia smartfonem już nigdy nie sprawi mi takiej przyjemności.

Zabawa w fotografię analogową nie należy do najtańszych, tym bardziej że przez ostatnie kilkanaście lat z rynku zniknęło wiele świetnych rodzajów filmów, a te, które zostały, drożeją z roku na rok. Jednak ostatnio firma Kodak opublikowała sprawozdanie finansowe, z którego wynika, że mają się świetnie i zamierzają zwiększyć produkcję filmów analogowych z uwagi na wzrost zainteresowania. Czy poprawi to ich dostępność oraz zmniejszy cenę produktów? Nawet jeśli nie, to sam fakt rosnącej popularności powinien nas bardzo cieszyć. Tym bardziej, że żyjemy w dobie masowych zdjęć robionych smartfonami, bez namysłu i podstawowej wiedzy na temat fotografii.