
Na stronie Narodowego Centrum Kultury czytam, że bździągwa to obelga. Tak się obraźliwie mówiło o kobiecie. Na tym nie koniec. Okazuje się, że to również regionalna nazwa pluskwy. Jak pisał prof. Walery Pisarek: „Charakterystyczną cechą tego owada (…) jest brzydka woń”[1]. Mdleję! Ale mdleję z nadzieją, że mój tata tych znaczeń nie znał i kiedy się do mnie zwracał, nie miał na myśli żadnych obrzydliwych robali. Muszę się z nim rozmówić.
Nad wyraz piękne
Na arenę wkracza kolejny tata, tym razem mojej mamy. Kiedy jako nastolatka nałożyła na powieki cienie w pstrokatych kolorach, mówił jej, że wygląda jak makolągwa. Warto wpisać to słowo w wyszukiwarkę, by przekonać się, co się za nim kryje. Być tak zabawną i błyskotliwą jak mój dziadek – do tego dążę. Może to po nim przejęłam miłość do słów. Uważam, że możemy się nimi zachwycać, nie znając ich znaczeń. Jak moja nauczycielka historii, która opowiadała nam kiedyś w podstawówce, że podsłuchała, jak jej córki uczą się angielskiego, i bardzo spodobało jej się brzmienie słowa „stupid”. Ja z kolei uwielbiam cielęcinę, ale nigdy na talerzu. Lubię też bebechy, farfocle, boćki, kajmak, szelest, kruszonkę (to ostatnie aż nadto). Lubię słowa z czymś kojarzyć, wracać dzięki nim do przeszłości. Wystarczy, że usłyszę „na jagody”, a już jestem znowu dzieckiem zapatrzonym w czytającą mi mamę. „Groszek” – zajadam się jego słodką odmianą w ogródku babci, z zachłannością otwierając kolejne strączki. „Mufka” – paraduję zimą z dumą po mieście, chowając dziecięce dłonie we włochate i ciepłe wnętrze. Może w czasach, gdy wszystko wokół tak przyspiesza, to właśnie dzięki słowom potrafimy się na chwilę zatrzymać, poprzyglądać im się, powspominać. Jako miłośniczce języka pozostaje mi w to mocno wierzyć.
[1] https://nck.pl/projekty-kulturalne/projekty/ojczysty-dodaj-do-ulubionych/ciekawostki-jezykowe/bzdziagwa-,cltt,B [dostęp: 8.03.2024].