
W moim domu stała wygodna pufa, z dziurką była kluska, a telewizor się podgłaśniało. A później zatrudniłam się w dziale korekty jednego z dzienników i okazało się, że to wszystko nie do końca prawda.
„Serio jest puf, a nie pufa? Przecież to nawet nie brzmi!” Oburzałam się, zupełnie bezpodstawnie. Chciałam bronić swoich przyzwyczajeń, może tak samo jak ci, którzy argumentują swoje „poszłem” tym, że mieli blisko? Z czasem spokorniałam, a zaskoczeń przybywało…
Weźmy to…
…na tapet. Kolejny szok, przecież zawsze brałam coś na tapetę. Prawidłowa wersja tego słowa oznacza stół przykryty zielonym suknem – taki, przy którym się obraduje. Tapet nabiera więc sensu. „Weź to podgłośnij, przecież nic nie słyszę”. Tu przyznaję, zdarza mi się jeszcze tak powiedzieć, co więcej, rzadko słyszę, żeby ktoś używał prawidłowej formy. A jednak kiedy weźmie się pilot do ręki, można jedynie pogłośnić. No dobrze, a co z tym kluskiem i kluską? Tutaj wybierać nie trzeba, obie formy są prawidłowe, choć ja mam zakorzenione, że ten pyszny mączny produkt jest rodzaju żeńskiego. A gdy się jest jego wielkim miłośnikiem, co czasem kończy się dodatkowymi centymetrami w pasie, można się wybrać do siłowni, a nie na siłownię. „Z Korpusu Języka Polskiego (ok. 66 mln słów) wynika, że Polacy dwa razy częściej chodzą na siłownię niż do siłowni. Muszę powiedzieć, że mnie ten wynik zaskoczył. Osobiście wolałbym chodzić do siłowni i ćwiczyć w siłowni (nie na siłowni). Ale każdy ma prawo ćwiczyć, gdzie chce[1]”. Językoznawcy bywają dla nas łaskawi i nie naigrawają się z naszych przyzwyczajeń. Właśnie! Kiedy zdarzało mi się z kogoś naigrywać…
[1] https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/silownia;2074.html [dostęp: 8.03.2024].
